Wywiad z Norbertem Tumidajem z @poetyka_ubran
Jak byś się nazwał?
Jestem twórcą internetowym, bo tworzę w internecie. Ludzie często nie mogą się przemóc albo przekonać do tego, żeby nazwać się twórcą internetowym. I to w zasadzie dotyczy tych małych i dużych.

Mnie w twórcy internetowym podoba się element „tworzenia”.
O taaak! Zawsze tworzysz. Człowiek jest istotą twórczą. Więc co za problem w nazywaniu się twórcą internetowym? Tworzysz do internetu, więc jesteś twórcą internetowym. Halo! Nie musisz mieć tysięcy obserwujących tak jak ci najwięksi twórcy albo marki. Jestem też blogerem modowym z niepełnosprawnością, ja sobie tak to nazywam, bo blogerem modowym to może być każdy. Tego jest dużo. A niepełnosprawny bloger modowy to jestem ja!
Ta branża i w ogóle ten świat jest zdominowany przez kobiety, ale chłopacy też są. Chociaż jak są tu faceci, to często bardzo męscy, którzy idą w modę męską, „drwalową” albo w elegancką, garnitury, takie rzeczy. I trochę nic pomiędzy. I wyskakuję ja, w krawatach zawiązanych przy spodniach.

Kim się inspirujesz?
Jeśli ktoś pyta o ulubionego projektanta czy modową personę, to mówię bez zastanowienia, od razu o francuskim projektancie Jacquemusie. Kiedy miał siedem czy osiem lat, a jego mama była gdzieś poza domem, wziął zasłonę z okna, pociął ją, wydziergał coś i stworzył z niej spódnicę. I jakoś cztery albo pięć lat temu, gdy robił kolekcję „L’année 97”, czyli „rok 97”, w nawiązaniu do roku, w którym się to wydarzyło, to właśnie tam były inspirowane tym wydarzeniem spódnice.
Gdzieś tam łączę sobie tę modę. Dużo ludzi mi mówi, moi obserwatorzy: „U ciebie jest to fajna moda, która ma zadzior, poezję w sobie, która jest taka bardzo nieokreślona”. Ktoś pyta: „Wow, nowa koszula?”, a ja mówię: „To ta sama, co ostatnie sześć razy, tyle że ubrana z innym krawatem”.
Czyli lubisz bawić się modą? Mogę tak powiedzieć, że się bawisz? Bo z tego, co mówisz, wydaje mi się, że lubisz to łączenie, tę płynność.
Totalnie.

Ale żeby się bawić modą, trzeba mieć wiedzę. Modą wiele osób się interesuje, ja lubiłam na przykład przeglądać magazyny modowe, ale nigdy mnie nie interesowało, kto i co za tym stoi. A u Ciebie skąd ta potrzeba, żeby wyjść poza powierzchowny odbiór?
Żeby wejść głębiej i znaleźć swoją ścieżkę? Teraz, gdy o tym myślę, to jest to proces. To cały czas trwa: jak człowiek jest bardzo artystyczny, różne rzeczy mu wchodzą do głowy. A ja jestem turbo wrażliwcem, po prostu zachwycam się wszystkim, od małego tak miałem, mówiłem „Mamo, spójrz, kamyczek, mamo, spójrz, ptaszek!”.
Jak reagowano na to w domu?
Zawsze ciągnęło mnie do rysowania, wycinania, malowania. Jestem taką odczuwającą duszą, która musi coś robić. A w domu w ogóle była atmosfera artystyczna. Dużo DIY, dużo tworzenia, wymyślania. Jeśli czegoś nie było, to się to robiło. Dom mi pomagał, dawał flow, wolność – to, że mogłem tworzyć; słyszałem: „Ubrudź się, do wywalenia to będzie, spoko, rób to!”.

Duża przestrzeń do eksperymentów.
Tak, i ja po prostu zawsze miałem zajawę na artystyczne rzeczy. W pewnym momencie zwariowałem na punkcie Francji, Paryża, wszystkiego, co francuskie. Nie wiadomo, skąd to się wzięło, nikt w rodzinie tak nie ma. No, a jak Francja, to moda i twórczość – już się kropki łączą.
I moda traktowana niewyłącznie użytkowo.
Tak, i z tych wszystkich kropeczek artystycznych, domowych, rodzinnych, mojej francuskości i wszystkiego innego wzięło się marzenie, by być projektantem mody, kreatorem. Miałem taki piękny, cudowny zeszycik ze swoimi projektami.
Potem było oglądanie w telewizji pokazów: „Tej kolekcji nie lubię, ta jest fajna, wow, a tu te kolory, ohhh!”. Tak miałem do gimnazjum. A potem przyszedł czas na rzeczy marketingowe i teraz kręci mnie kreowanie wizji, tworzenie pomysłów, koncepcji, a nie stricte projektowanie ubioru. Wtedy też weszła historia mody, weszły trendy, analiza mody. I gdzieś tam połączyło się to z tym, że ja kocham ludzi, uwielbiam, kocham typiarzy i typiarki. Wprost – mnie jara człowiek. I zaczęła mnie po prostu fascynować moda przez ten pryzmat kontekstu ludzkiego, co w ogóle ta moda może o nas mówić.
I jasne, patrzę na kolory, patrzę na faktury, patrzę na wykonanie. Gdy jestem na wystawie, gdzie mam możliwość bycia w kontakcie z ubraniem, to zachwycę się wykonaniem, zachwycę się jego ciekawą teksturą, ale to nie jest dla mnie najważniejsze. Dla mnie clue jest tworzenie. Ubranie jest tylko i aż nośnikiem historii, nośnikiem osobistej historii. Jest tworzywem, które w twoim osobistym procesie twórczym nabiera za każdym razem innego sensu.
Dzisiaj mam podwinięte rękawy. Ale jeśli sobie zrobisz tak rękaw (Norbert pokazuje), to ma już zupełnie inny wydźwięk. Grunge – podwinę sobie – i na przykład teraz czuję, że przenoszę się do jakiejś artystycznej szkoły w Paryżu.
I to jest ten case. Podwinąłem tylko rękaw. Moda jest o tym, jest kolejnym językiem, który po prostu mówi ci rzeczy o człowieku.

Z tego, co mówisz, przebija wrażliwość, ale też czułość do świata i do ludzi.
Czułość, bo co innego? Ubranie zakładasz na siebie, to jak masz być nieczuła dla siebie? Pamiętam, że gdzieś przeczytałem: „Do końca życia żyjemy tylko i wyłącznie ze sobą”. Z nikim innym. Tak jak stroisz dom, wystrój siebie. Bo kiedy, jak nie teraz? Moim zdaniem jest to więc o czułości i miłości.
I choćby ludzie gadali, że to są tylko ciuchy, to są tylko tkaniny – OK, szanuję to. Ale jednak jest jakiś proces myślowy w tym, że zakładasz dzisiaj tę koszulę, tę czapkę i ten sweter. Choćbyś nawet nie wiedział, nie wiedziała dlaczego, podskórnie czujesz, że chcesz sobie dać dzisiaj energię, radość, albo – właśnie – nic takiego.
A co dziś dla siebie wybrałeś?
(Norbert wskazuje na krawat) Patrz, to nie jest zwykły czarny krawat.

Piękny. Teraz dopiero zauważyłam, jak odbija się w nim światło.
Zwykły krawat, ale spójrz bliżej, piękna zeberka, nie? To są właśnie te detale. Dzisiaj mam na sobie białą koszulę, czarny sweter i szare jeansy, to są turbo proste rzeczy. Ale sweter założony na koszulę – to już jest coś innego, ten jeans nie jest niebieski, tylko szary, krawat nie jest zawiązany typowo jako krawat, tylko tak sobie wisi. Dla mnie to są detale, które robią całą historię. Każdy z tych elementów, które dzisiaj mam na sobie, to jest coś innego. Buty, lata 90., sport. Jeansy w szarym kolorze z kolei kojarzą mi się z historią robotniczą, ale też z awangardową modą francuską, na przykład od Rei Kawakubo, Yohji Yamamoto i tym podobnych. No, bardzo francusko, artystycznie i minimalistycznie, choć też zadziornie.
Twój sweter ma bardzo ładną teksturę.
Niby jest zwykły, czarny, ale fajnie dziergany. Krawat z kolei jest dla mnie bardzo funky, bardzo disco, przenosi mnie też do Nowego Jorku, do Studia 54. W jednej stylówce masz tyle historii, tyle różnych poetyk.

A skąd bierzesz ubrania?
Ze względu na dostępność i swoją niepełnosprawność kupuję rzeczy z sieciówek, ale są to bardzo świadome wybory, bo biorę tylko to, co totalnie czuję. Można się bawić modą, ale nie trzeba przy tym mieć miliona rzeczy. Ja to ludziom powtarzam na moim Instagramie, a oni to kumają.
Przed rozmową powiedziałeś, że dla Ciebie drugi obieg to jest również to, że po raz drugi sięgasz do swojej szafy, do ,,dna szafy”. Bardzo mi się to spodobało: zabawa tym, co już mamy.
Dokładnie. Wczoraj sobie zdałem sprawę, że odkąd prowadzę swojego Instagrama – będzie jakoś trzeci rok – cały czas ubieram się w te same rzeczy. Praktycznie 90% szafy mi się nie zmieniło. W tym roku dodałem sobie trochę nowych rzeczy, ale znowu bardzo świadomie. Ale też ze względu na niedostosowanie mody do mnie jako osoby z niepełnosprawnością bardzo mi pomagają lumpowanie i second-handy.

Czego tam szukasz?
W ciuchach z drugiego obiegu podoba mi się to, że ktoś to już nosił, ktoś już tego używał. Ktoś przeżywał coś w tej rzeczy, więc mamy kolejny aspekt historii tego ubrania.
Szukasz konkretnych rzeczy?
Nie. Zapamiętajcie to sobie wszyscy: nie idzie się do lumpów, żeby znaleźć daną rzecz! Nigdy! Idzie się do lumpa z myślą: „Hmm, potrzebuję koszuli”, ale nie zakładam, że ja ją tam tego dnia znajdę. Jeśli nie znajdę koszuli, to pewnie znajdę pięć innych rzeczy albo nie znajdę nic. I to też jest OK.
Mówimy tyle o dbaniu o planetę, o konsumpcjonizmie, ale konsumpcjonizm istnieje też w drugim obiegu. Nie zawsze chodzi o źródło kupowania rzeczy, tylko o dbanie o ubranie i to, jak z niego korzystamy. Ubranie jest do noszenia, a nie żeby wisiało w szafie i czekało. Kiedy więc idziesz do lumpa i kupujesz górę ubrań, które potem wkładasz do szafy. Może i nie masz rzeczy z sieciówek, ale i tak masz problem pod tytułem ,,Nie wiem, w co się ubrać”, i one tam zalegają. Problem w tym, że po prostu kupujesz za dużo rzeczy, zamiast nosić to, co masz i o to dbać.

Prowadzisz profil pod nazwą @poetyka_ubrań. Z tego wszystkiego, co mówisz, wyłania mi się obraz Ciebie tworzącego poezję modą. Bawisz się nią jak słowami, łączysz na nowo, recyklingujesz, tworzysz nowe znaczenia.
Dziękuję bardzo, miło mi słyszeć takie zdania. Tak. Moda jest totalnie o tym, moda coś mówi. Gdy zaczynałem z Instagramem, to zacząłem od wierszy, od poezji. Tak powstała ,,poetyka codzienności”, bo pisałem o codzienności. W pewnym momencie jednak uznałem, że już tego nie czuję. Wtedy przypomniałem sobie o mojej ukochanej modzie, więc zmieniłem nazwę na ,,poetyka_ubran” (Poetyka ubrań). To miała być nazwa robocza, ale pozostała do dziś. Na studiach trafiłem na książkę „Rzeczy osobiste” Karoliny Sulej, która mnie rozwaliła na kawałki. Karolina pisze między innymi o tym, że w kryzysach nasze ubrania i rzeczy osobiste stają się nam bardzo bliskie, dają namiastkę codzienności i poczucie, że jest „normalnie”. To jest ciężka książka, ale otwiera oczy i daje do myślenia. I jest też o buncie, buncie w codzienności. Jest mi to bardzo bliskie: akty codziennej odwagi, bunt jako motor do zmian. Tak, więc dla mnie o tym to wszystko jest. Bo jestem z poezji, z poetyckości.
Widzę to u Ciebie, ale jest to poetyckość z zadziorem, nie dajesz się zaszufladkować, uciekasz definicjom. A jakie jest Twoje marzenie?
Moim mottem jest „weź odpuść”. Naprawdę czuję, że czasami w różnych aspektach życia za bardzo się spinamy, za bardzo bierzemy wszystko na serio. Kiedy tworzyłem Poetykę ubrań, wymyśliłem takie zdanie: „Sweetheart, life is too short to take it so seriously, so let’s make it a f**king fashion show”.
To jest tak proste. Widzę po sobie, że jeśli sobie odpuszczę, to więcej fajnych rzeczy się dzieje. Teraz mam marzenie, żeby pojechać do Kopenhagi na Fashion Week, na wózku chcę zapierdzielać po kopenhaskich ulicach i być w pierwszym rzędzie na pokazach. Póki co uczestniczę w tym na Instagramie. Każdego dnia wybieram trzy, cztery pokazy, jedną sylwetkę z każdego pokazu i odtwarzam ją z tego, co mam w szafie. Teraz jestem na trzecim dniu i dzisiejsza stylówa jest z jednej z ostatnich rolek. Tylko typek na pokazie miał sweter błękitny, a ja mam czarny. Ale moda jest dla mnie właśnie o tym, żeby nie było dosłownie, tylko po twojemu. Jest o zabawie, o dystansie, o odpuszczeniu, bo się za bardzo spinamy, za bardzo przejmujemy wyglądem. Nie dziwi mnie to totalnie, bo żyjemy w takiej kulturze, ale dlatego ja tutaj jestem. Ja teraz, na wózku, pozmieniam państwa.

Gdzie możesz znaleźć Norberta:
- Instagram @poetyka_ubran
- Na platformach podcastowych (Spotify): Poetyka Ubrań
Norbert o podcaście: „To kolejna moja forma mówienia o tym, że ubrania opowiadają historię. Ludzie opowiadają historię ubraniami. W każdym odcinku rozmawiam z jedną osobą, która w jakiś sposób jest związana z modą, a wychodzimy od pytania »Czym dla ciebie jest ubranie?«. Miałem ostatnio długą przerwę, ale w tym roku chcę wrócić do comiesięcznych rozmów. Tylko bez spiny, na luzie, wiadomo. Taki jest plan, a co wyjdzie, zobaczymy, będzie fajnie i tyle”.